środa, 17 czerwca 2015

Od Ithilien'a do Jassmine

Poszedłem do swej jaskini i spróbowałem zasnąć, ale jakoś nie mogłem. Miałem bardzo złe przeczucia, które nie dawały mi spokoju. Po północy udało mi się zasnąć, ale był to sen niespokojny. Miałem w nim przeróżne koszmary czy wizje, w których pojawiała się Jass i była ranna oraz więziona. Obudziłem się zlany potem z samego ranka. Postanowiłem od razu odwiedzić Jass, ale jej nie zastałem w jaskini. Zacząłem się martwić, więc postawiłem całą watahę na nogi i wszyscy jej szukali. Przebiegłem przez las i wyczułem jej zapach oraz...CZŁOWIEKA!!! Przeraziło mnie to bardzo. Na ziemi zobaczyłem krew, które jak się domyśliłem należała do wadery. Z nosem przy ziemi biegłem za jej zapachem. Od czasu do czasu robiłem przerwy lub przez ludzi musiałem schodzić ze szlaku, ale nie zgubiłem śladu. Każdy kłusownik, który mnie widział był zszokowany mym wyglądem. Nic dziwnego, bo normalne wilki nie mają skrzydeł według ludzi. Wzbiłem się w powietrze i z powietrza jej szukałem. Zajęło mi to kilka godzin zanim dotarłem na miejsce. Ostrożnie wszedłem na posesje i zacząłem szukać Jass. Zobaczyłem jakąś kobietę, która wychodziła z jakiegoś pomieszczenia. Umiałem rozmawiać telepatycznie, ale nie użyję tej mocy. Najpierw się dowiem, po co im Jass. Śledziłem tą ohydną babę aż doszła do mężczyzny, który postrzelił Jass. Musiałem sie powstrzymać by go nie zabić za to.
- I jak? - spytał mężczyzna
- Dobrze, nadaję się by ją dać do walk i udomowić - rzekła kobieta...
- Zarobię kupę forsy dzięki temu ohydnemu wilkowi, a jak już zarobię te miliard to zrobię sobie z tego wilka skórę, którą powieszę na ścianie. - zarechotał
Tego już nie wytrzymałem rzuciłem się na kobietę, którą zabiłem za pierwszym razem. Mężczyzna był osłupiały moim wyglądem i dzięki temu miałem przewagę kilku sekund, które przeważyły o jego życiu. Jednym sprawnym ruchem rozszarpałem mu gardło, a przy tym przebijając tętnice żylną. Mężczyzna wykrwawiał się na śmierć, a ja poszedłem szukać Jass. Po dość długim szukaniu znalazłem ją zamkniętą w jakimś pomieszczeniu. Użyłem swej mocy i wyważyłem drzwi
-Jass! - krzyknąłem
- Tu jestem! - odkrzyknęła
Podbiegłem do niej i ostrożnie oraz delikatnie wziąłem ją na plecy. Wyszedłem z budynku i wzbiłem się w powietrze. Leciałem jak najszybciej, bo bałem się o życie Jass. Nie wyglądała dobrze, po dwóch godzinach Jass znalazła się pod opieką medyka, który ją wyleczył.
- Jak się czujesz? - spytałem zmartwiony
<Jassmine??>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Właśnie kończę ostateczne poprawki dotyczące watahy ;) Zamiany: - Zmieniony został szablon bloga ( jeśli macie jakieś lepsze możecie po...