wtorek, 21 kwietnia 2015

Od Rick do Amber

Razem z Amber poszliśmy na polowanie. Upolowaliśmy nawet młodego człowieka. Był umięśniony, wiec poszczęściło się nam. Wracając przechodziliśmy obok Lasu Strachu. Ukochana przystanęła na chwilę.
- Może...wejdziemy tam i na własną łapę dowiemy się co tam jest.
- To chyba nie najlepszy pomysł. Tam jest ciemno, zimno, nie wiadomo co za stwór może tam mieszkać. -próbowałem przekonać ją do zmiany decyzji, ale się nie udało. Myślałem, że te argumenty przekonają ją do bezpiecznego powrotu do domu. Ona jednak patrzała na mnie swoimi wielkimi, zielonymi oczami z zachwytem. wiedziałem, że lubi ryzyko i niebezpieczeństwo, ale nigdy nie zachowywała się przez to bezmyślnie. 
- Proszęę... - zrobiła oczy szczeniaka.
- Nie patrz tak na mnie. -lekko ją popchnąłem i ruszyłem w stronę domu. 
- Oj no weź... nie bądź taki...
- AMBER....NIE!!!!! -po raz pierwszy krzyknąłem na nią. Nigdy nie podniosłem głosy na żadną waderę. A już na pewno nie na ukochaną. Amber stała jak wryta. 
- Przepraszam...ja...poniosło mnie. Ale ty też jesteś winna. Am zamyśliła się chwilę.
- W sumie masz racje...jest tam ciemno i zimno...dobra idziemy. -niemalże pobiegła do domu. Coś jest nie tak. Podejrzewam, że Am coś wymyśliła....wpadła na kolejny przecudowny pomysł. Oczywiście sarkastycznie, przecudowny...Przerwałem swoje rozmyślania, bo nagle usłyszałem jakiś szelest. Chwilę potem jakby ktoś nadepnął na patyk, który od nacisku złamał się. Odwróciłem się i ujrzałem pośród wysokiej paproci jakieś ogromne stworzenie. Kudłate i wielkie. Nagle rzucił się na mnie i zaczął wbijać we mnie swe ostre pazury. To była dorosła niedźwiedzica. Podejrzewam, że ma młode, bo niedźwiedzie od tak nie atakują wilków. Skoro ma młode nie zabiłem jej tylko ugryzłem ją w ucho i uciekłem do Amber. Czekała na mnie już w domu. Nie widziała niedźwiedzicy, ani naszej walki. 
- Czemu twoje futro jest takie poszarpane i brudne od błota?
- Gdybyś na mnie poczekała, wiedziałabyś. 
- Jesteś jeszcze zły? 
- Tak....ale trochę mi przeszło. -podszedłem do wadery i przytuliłem ją. Potem zacząłem ją namiętnie całować. 
*** 
Obudziłem się rano. Amber leżała obok mnie i śmiała się przez sen. Może śniło się jej to co robiliśmy w nocy. Nie wiem, ale wyglądała na szczęśliwą. Nie mogłem się oprzeć, więc pocałowałem ją. Obudziła się i odsunęła się ode mnie. 
- Trochę Ci przeszło? -spytała sarkastycznie wadera śmiejąc się do mnie. 
- Tak trochę.
- Ha, boje się co będzie jak już w ogóle nie będziesz zły. -zaczęliśmy się śmiać. Po południu poszliśmy odwiedzić Arię i Shiryu. Bawiliśmy się ze szczeniakami na Radosnej Łące i uczyliśmy ich polować. Wieczorem wróciliśmy do domu i poszliśmy spać. 
Obudziłem się w środku nocy. Zgłodniałem, więc poszedłem do lasu zjeść trochę jagód. Gdy wracałem spotkałem jakąś waderę. 
- Hej, co tu robisz o tej porze?
- Hej, kręcę się tu i tam. Bez celu.
- Mogę się przyłączyć? Jestem Rick, a ty?
- Assina, możesz się przyłączyć. -chodziliśmy po terenach watahy i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. 
- Słońce już wschodzi...pójdę do domu.
- Może odprowadzę Cię?
- No dobrze. -wadera wyglądała na bardzo zadowoloną. Gdy byliśmy już pod jaskinią Assiny, wilczyca pocałowała mnie namiętnie. Nie zaprzeczałem, chociaż dziwnie się czułem całując się z inną waderą, gdy wiedziałem, że mam już tą jedyną. w końcu oderwałem się od Assiny.
- Może zostaniesz na dłuższą chwilę? Mój brat jest u dziewczyny, więc mamy dużo czasu dla siebie.
- Ja...ja jeszcze Ci czegoś nie powiedziałem...chodzi o to, że ja mam już tę jedyną. Kocham ją. -wadera bardzo posmutniała.- Ja już lepiej pójdę do siebie. Assina ze wściekłością wbiegła do jaskini i zaczęła płakać. Zrobiło mi się jej szkoda, więc wszedłem do środka. Podszedłem do wadery i mocno ją przytuliłem. Odwróciła się do mnie i nasze usta były bardzo blisko siebie. Wtedy wadera objęła mnie i pocałowała. Położyliśmy się i całowaliśmy. Nagle do jaskini weszła Amber. Gdy ją zobaczyłem próbowałem odsunąć się od Assiny, ale ona po mimo tego, że była tu Am przyciągała mnie do siebie i namiętnie całowała. W końcu udało mi się wstać i podejść do Amber. W oczach miała łzy, ale nie pozwalała im spłynąć po policzkach.
- Amber to nie...
- W takim razie jak? -przerwała mi i wybuchła płaczem. -wstałam wcześniej i zobaczyłam, że Cię nie ma. Martwiłam się o Ciebie. Spotkałam Assuvę i Ametyst. Powiedzieli mi, że widzieli Cię z Assiną przy jej jaskini. Więc przyszłam zobaczyć, czy wszystko w porządku...i jak widzę w jak najlepszym. -po tych słowach wybiegła z jaskini, pobiegłem za nią. Wbiegła do Lasu Strachu. Przed wejściem zatrzymałem się. Nie mogę wejść tam sam. A jeśli jej się coś stanie i nie zdążę jej uratować? Wbiegłem do lasy i zacząłem węszyć, aby znaleźć zapach Am. Kiedy go wyczułem pobiegłem przed siebie. Nagle usłyszałem krzyk ukochanej. Przyspieszyłem. Wybiegłem na polane, porośniętą czarną paprocią. Na środku leżała Amber. 
- Nie podchodź! To pułapka... -powiedziała ukochana i opadła z braku sił. Spojrzałem w górę. Nad nami latały czarne zjawy. Powoli zbliżały się do wadery i każda zjawa po kolei wysysała z niej duszę. Nie mogłem na to spokojnie patrzeć. Podbiegłem do Amber podniosłem ją, zarzuciłem na plecy i pobiegłem droga, którą tu przybiegłem. Zjawy goniły mnie, ale gdy wybiegłem poza teren Lasu, zatrzymały się i szczerzyły tylko kły. Zaniosłem ukochana do medyka. Po krótkim badaniu medyk powiedział, że nie ma nadziei.
- Ale jak to? Przecież...... -nie wiedziałem co powiedzieć. Amber miała umrzeć?
- Nic nie mogę poradzić...
- Kiedy to się stanie?
- Najpóźniej za dwa dni. Czas może się wydłużyć jeśli wadera, będzie odpoczywała i będzie miała zapewniony spokój. -spokój...powtarzałem w myślach. Po tym co zrobiłem? Nie da się zapewnić takiego spokoju....To moja wina......
Odniosłem Am do naszej jaskini i położyłem się obok niej. Nie mogłem w to uwierzyć. Moja ukochana miała już nie długo umrzeć? Co ja narobiłem....po dłuższej chwili zasnąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Właśnie kończę ostateczne poprawki dotyczące watahy ;) Zamiany: - Zmieniony został szablon bloga ( jeśli macie jakieś lepsze możecie po...