środa, 22 kwietnia 2015

Od Rick do Amber

Obudziłem się wcześnie rano. Amber też się obudziła. Leżała obok mnie i patrzała na mnie, ale nie tak jak zawsze. Nie z miłością i radością, tylko z przerażeniem, wściekłością, i nieufnością. 
- Jesteś głodna? -spytałem spokojnie.
- Nie. -odpowiedziała chłodno.
- Może chciałabyś pić?
- Nie. -powtórzyła. Nagle wstała i ruszyła szybko w stronę wyjścia z naszej jaskini. Była zdenerwowana, a musiała mieć zapewniony spokój.
- Amber stój. Nie możesz się denerwować. -wadera zatrzymała się.
- Niby dlaczego?
- Bo ty...ty jutro...możesz umrzeć. -ciężko mi było to powiedzieć, ale musiała to wiedzieć. Am stała nieruchomo. Zobaczyłem, że po policzku spływają jej łzy. Jedna za drugą. 
- Jak to....umrę? 
- Wczoraj...w lesie...zjawy wysysały z Ciebie duszę, nie mogłem na to spokojnie patrzeć, więc po mimo tego, że mi zakazałaś, uratowałem Cię i przyniosłem do medyka. Powiedział, że jeżeli będziesz miała zapewniony spokój to jest szansa.... że wyzdrowiejesz. Przepraszam, to moja wina. Gdybym wtedy zaprzeczył Ass 
- Zamknij się! Nie wypowiadaj przy mnie tego imienia! -przerwała mi.- Nie przepraszaj mnie, za to co musiało się zdarzyć. Po prostu nie jestem tą jedyną. 
Nie wiedziałem co powiedzieć. Bardzo kochałem Amber, a Assiny w ogóle.
Nagle do naszej jaskini weszli Severyl i Mack.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Właśnie kończę ostateczne poprawki dotyczące watahy ;) Zamiany: - Zmieniony został szablon bloga ( jeśli macie jakieś lepsze możecie po...