niedziela, 1 marca 2015

Od Pandory do Sillena

Wyszłam na polowanie, zauważyłam łanię z młodym już miałam ją zaatakować gdy naglę odtrącił mnie wielki jeleń, uderzył mnie w głowę, chyba umarłam.
Gdy się obudziłam koło mnie leżał Sillen oraz moje dzieci. Wtedy zrozumiałam że to był tylko zły sen, Poszłam na łąkę razem z watahą aby odpocząć, dziś był dzień spokoju i równowagi.
Usiadłam w cieniu i rozmyślałam o moim śnie.
- Dlaczego wtedy Umarłam ? Co mógł oznaczać? Dlaczego jest tak wiele pytań bez odpowiedzi ?! - rzekłam do siebie po cichu - Nie to nie możliwe jestem nieśmiertelna !
Potem leżałam już bez słowa, choć to że nic nie mówiłam nie znaczyło że nic nie myśle. W głowie tłoczyło mi się tysiące pomysłów o sensie tego snu. Naglę podszedł do mnie Dead, Rose i Asteg, położyli się koło mnie i zasnęli. Spojrzałam na nich.
- Ależ urośli - pomyślałam
- Może wrócimy już do domu - dodał Sillen - Szczeniaki są zmęczone.
- Masz rację - powiedziałam - dzieci wracamy do domu.

Gdy wróciliśmy do domu położyliśmy się spać. Na szczęście nie śnił mi się ten straszny sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Właśnie kończę ostateczne poprawki dotyczące watahy ;) Zamiany: - Zmieniony został szablon bloga ( jeśli macie jakieś lepsze możecie po...