poniedziałek, 2 marca 2015

Od Rick do Amber ( poród )

Razem z Amber leżeliśmy na Radosnej Łące. Mówiliśmy o chmurach, co przypominają. 
- Ta, wygląda jak duże serce.
- Hę. A ta, jak....yyyyy...co to jest?
- Wygląda jak mały szczeniak bawiący się w śniegu. -Powiedziała Amber i zerwała się ze skrzywiona miną.
- Co się stało!? - Pomyślałem, że to pewnie szczeniak, chce już wyjść. - To....już?
- Chyba tak! - Amber zaczęła głośno dyszeć, a ja spanikowany nie wiedziałem co robić. - wezwę pomoc. Tylko nigdzie się nie ruszaj! -odwróciłem się i pobiegłem w stronę drzew.
- Bardzo śmieszne. - Wtedy Am głośno krzyknęła i upadła na ziemie. Zawróciłem, by podbiec do niej. Nagle usłyszałem cichy pisk. Gdy podeszłem do Amber ona, leżała zmęczona i uśmiechała się do czegoś. A raczej do kogoś. To była mała wadera. Słońce spadało na jej śliczną białą sierść.
- Trzeba nadać jej imię. - powiedziała cicho Amber.
- Przypomina moją matkę, a oczy ma po tobie.
- Może....Aria?
- Tak. Ładne imię Aria.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Właśnie kończę ostateczne poprawki dotyczące watahy ;) Zamiany: - Zmieniony został szablon bloga ( jeśli macie jakieś lepsze możecie po...