środa, 27 maja 2015

Od Saorise

(pochylenie),,To już jest koniec, nie ma już nic..." (koniec pochylenia)

Hmmm... Zaczęłam się zastanawiać nad sensem życia, po co w ogóle istniejemy, dlaczego taki nieudacznik jak ja, zabiera tlen innym wilkom i zwierzętom. To chyba była depresja... Nie jakaś chwilowa załamka, ten stan czułam już od kilku tygodni... Nie wiem czemu, ale życie i świat obrzydziły mi się. Czy to po tej sytuacji sprzed 2-óch miesięcy (nieszczęsna ciąża...), czy to może te moje dziwne sny i myśli... Sama nie wiem. Ale... Czy to jeszcze ma jakiś sens? Czy warto żyć? Czy na pewno chcę urodzić szczeniaki? Czy ja poradzę sobie na tym świecie? Czy uda mi się przezwyciężyć strach i lęk? W mojej głowie było wiele myśli, wiele pytań, na które nie byłam w stanie odpowiedzieć... Poszłam nad klif... Czułam potrzebę rozerwania czegoś, zapolowania, wygadania się, rozbicia, porozrzucania...

To historia chłopaczyny co miał wielkie marzenia
Chciał się wyrwać z patologii, swoje życie pozmieniać
Jednak to co za tym idzie, akurat w jego przypadku
Gdzie żył w niedostatku, było bliskie przypału
Swoje robił pomału

On go uskrzydlał, rozwijał możliwości
Niestety w sowim życiu nie doczekał szczerości
Kilku bliskich ziomków pogrążyło się w złości
Pier***onej zazdrości
A propos lojalności

Nuciłam. Była to jakoś dziwnie znana mi piosenka... Chciałam skończyć to moje życie. Życie nieudacznika, życie które było mi udręką. Wstałam. Zamknęłam oczy. Rozpędziłam się i...

<Wilku! Jeśli odpiszesz - Saorise nie zginie. W przeciwnym razie... [*]>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Właśnie kończę ostateczne poprawki dotyczące watahy ;) Zamiany: - Zmieniony został szablon bloga ( jeśli macie jakieś lepsze możecie po...