środa, 20 maja 2015

Od Jesse do Picallo

Byłam już w zaawansowanej ciąży. Siedziałam oparta o pień drzewa. Nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu. Nie zaragowałam, bo myślałam, że to Picallo. Nagle dostałam czymś w głowę... Zemdlałam...

*** *** *** ***
Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu bez drzwi i okien. Od razu zaczęłam szukać wyjścia. Głowa strasznie mnie bolała. Do tego stapnia, że przeklnęłam. Zadarłam głowę wysoko. Zobaczyłam, że znajduję się w jakiejś wieży. Jakieś czterdzieści metrów nade mna ujrzałam malutkie okienko. Spojrzałam na ściany miały dziwne skazy i wypukłości. Zaczęłam się po nich ostrożnie wspinać... Jednak moje nienarodzone dzieci co chwila dawały o sobie znać kopiąc. Szybko spadłam ze ściany łamiąc sobie przy tym łapę.
 Coś szarego przemknęło mi przed oczami. Usłyszałam czyjś szaleńczy śmiech.
- Picallo - wyszeptałam.
Znowu dostałam w łep...

   < Picallo? Uratujesz mnie? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Właśnie kończę ostateczne poprawki dotyczące watahy ;) Zamiany: - Zmieniony został szablon bloga ( jeśli macie jakieś lepsze możecie po...