niedziela, 17 maja 2015

Od Rucy do Ridiana

Urodziłam się w pewnej watasze, która do dziś leży na Alasce. Moją matką była bardzo wymagająca wadera o imieniu Jenny, a ojcem basior Kovun. Moja mama, która była zastępczą przywódczynią polowań, pewnego dnia wyruszyła na łowy. Nie wróciła już, a reszta łowieckiej drużyny nie wiedziała co się stało. Wataha uznała więc, że moja matka nie żyje. Ojciec przeraził się, że został sam z trzynastoletnią córką, która (tylko z pozoru) była leniwa i nic nie rozumiała. Uciekł więc. Ot tak mnie zostawił...Długo rozpaczałam, ale w końcu okazało się to najlepsze w moim życiu. Zdobyłam przyjaciół i szczęście. Jednak to się musiało skończyć. Mimo tego, że w tamtej watasze miałam przyjaciół postanowiłam odejść. I tak też zrobiłam. Błąkałam się po różnych terenach, aż któregoś dnia zachciało mi się pić. Zatrzymałam się przy jeziorze. Po chwili zobaczyłam zbliżającego się wilka. Pędził z taką prędkością, że nie zdążył wychamować i na mnie wpadł.
- Uciekaj! - krzyknął. Podał mi rękę i razem popędziliśmy przed siebie.
- C-co się dzieje!? - krzyknęłam do basiora.
- goni nas stado wściekłych łosi!- krzyknął. Łosi!!!??? Serio?! Podniosłam brwi.
- szybko, tam - krzyknął basior pokazując na szczelinę w skale. Wbiegliśmy tam.
- ufff - odetchnął z ulgą - już nas tu nie dopadną.
Zaśmiałam się. Jestem Rucy, a ty? - spytałam basiora. Pierwszy raz miałam okazję się mu przyjrzeć. Był baaardzo przystojny. Kiedy zobaczył, że się na niego patrzę uśmiechnął się. Odwróciłam głowę.
- Ridian - wysapał wciąż zmęczony po biegu. - Jestem Ridian...

< Ridian?? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Właśnie kończę ostateczne poprawki dotyczące watahy ;) Zamiany: - Zmieniony został szablon bloga ( jeśli macie jakieś lepsze możecie po...